niedziela, 5 czerwca 2011

Biała Sobota

To, co ważne dla Wrocławskiej judaistyki, to nade wszystko jej historia. Pośród niej zaś zapisane są takie ważne wydarzenia i postaci jak inwentaryzacja żydowskiego cmentarza w Białej i prof. Jerzy Woronczak.

            Ku źródłom naszego studium a także ku źródłom cmentarnych i inskrypcyjnych fascynacji wybrała się nieliczna, ale bardzo zapalona grupa studentów z superstudium, tworzona przez:  Anię, Kasię, Agę, Łucję, Dorotę i Marka, pod przewodnictwem dr Jana Pawła Woronczaka. I choć cel był jeden tj. cmentarz w Białej, po drodze, jak przystało na miłośników inskrypcji, zdołaliśmy dodatkowo zobaczyć cmentarz żydowski w Opolu, który ze względu na bliska lokalizacje dworca, można było nawiedzić w czasie przerwy pomiędzy przesiadką z pociągu na autobus.
            Chwila snu, kilka spojrzeń na opolskie krajobrazy i naszym oczom ukazało się w całej okazałości miasteczko o nazwie Biała koło Prudnika, a dawniej zwane Zülz . I zapewne wiele jest temu podobnych w Polsce, to dla nas jest niezwykłe. Tu na skraju miasta, tuż za parkiem znajduje się niepowtarzalny cmentarz żydowski. Do niego zaś prowadzi ulica, której patronem jest nie kto inny jak wybitny profesor wrocławskiej polonistyki i założyciel studiów żydowskich na Uniwersytecie Wrocławskim: profesor Jerzy Woronczak.
            Cmentarz, który badali prof. Woronczak wraz ze swoim synem, jest wyjątkowy ze względu na stan i liczbę macew. Jest ich tu ponad 900, o rozpiętości czasowej od początku XVII najstarsze, do początku lat trzydziestych kończąc na najmłodszych. Jak opowiedział nam dr Woronczak, będąc jeszcze nastolatkiem, przyjeżdżał tu wraz ze swoim ojcem by spędzić miesiąc wakacji, codziennie inwentaryzując nagrobki. My zastaliśmy cmentarz zarośnięty wszelką zieloną roślinnością, zamieszkały przez niezliczonego rodzaju owady. Taka sytuacja nie była dla nas wszystkich komfortowa, nie wspominając nic o nierówności terenu, który nieraz przyprawił nas o upadek. Co zobaczyliśmy i zarazem przeczytaliśmy z macew jest nasze i nikt nam tego nie zabierze. Wspaniałego widoku inskrypcji osiemnastowiecznych i starszych z których z trudem można było odczytać datę śmierci. Ale nam z pomocą dra Woronczaka i takie zadania nie były straszne.
            Po opuszczeniu cmentarza udaliśmy się aby ów piękny słoneczny dzień uczcić porządna porcja lodów, bo w końcu po takich atrakcjach dla rozumu należy się także coś dla ciała. Po drodze zdołaliśmy jeszcze zobaczyć nieczynny kościół poprotestancki, pomnik poświęcony żołnierzom poległym w I wojnie światowej oraz obelisk ku pamięci Friedricha Ludwika Jahna, miejsce w którym niegdyś stała synagoga oraz nieczynny pałacyk, zwany potocznie „zamkiem”. Taka moc atrakcji pozwoliła nam w drodze powrotnej nie myśleć już o niczym tylko poddać się wszechogarniającej sile drzemki.
            A Biała w naszej pamięci pozostawiła coś więcej niż zachwyt i dobre wspomnienie. Przede wszystkim  pragnienie, by jak najszybciej tam powrócić....

Marek Szajda
W albumie (link) gratka - przedwojenne zdjęcia Białej



PS: Relacja z konferencji i z Simchy wkrótce!

1 komentarz: